Dziecięcą pornografię można bez problemu znaleźć za pomocą coraz popularniejszych sieci użytkowników komputerów znanych jako peer-to-peer (P2P) – wynika z raportu Kongresu USA. Stwierdzono m.in., że zupełnie przypadkiem na pornograficzne zdjęcia mogą się natknąć dzieci.
Sieć P2P służy głównie do wymiany plików między użytkownikami komputerów. Do korzystania z jej dobrodziejstw używa się powszechnie dostępnych programów takich jak Kazaa albo Morpheus. To w zasadzie darmowy, a przy tym anonimowy dostęp do niezliczonych filmów i nagrań muzycznych, a także sposób na ominięcie praw autorskich w Internecie.
Jednak śledztwo Kongresu wykazało, że wpisawszy do komputera nazwisko lubianego przez dzieci piosenkarza, aktora, czy imię bohatera kreskówki, można bardzo łatwo natknąć się na pornografię.
„Sieci P2P nie są obecnie głównym źródłem dziecięcej pornografii – napisano w raporcie – jednak służby odpowiedzialne za przestrzeganie prawa zaobserwowały znaczący wzrost ich wykorzystania do tego celu”.
Są one tym groźniejsze, że korzystaniu z nich nie zapobiegają popularne programy filtrujące, które – z lepszym lub gorszym skutkiem – chronią dzieci przed 400 tysiącami istniejących na świecie komercyjnych internetowych stron WWW z pornografią.
„Mamy do czynienia z luką pokoleniową. Dzieci wiedzą wszystko o programach obsługujących P2P, a wielu rodziców nie ma o nich pojęcia. Tymczasem powinni mieć świadomość, że ryzyko istnieje” – powiedział Demokrata Henry Waxman, który zajął się w Kongresie walką z dziecięcą pornografią.
Przemysł muzyczny zapowiada, że rozprawi się z rujnującym go procederem wymiany plików między użytkownikami komputerów bez poszanowania dla praw autorskich z użyciem programów takich jak Morpheus. Jest szansa, że cios zadany sieci peer-to-peer przez pilnujące swoich interesów wielkie wytwórnie pomoże w walce z rozpowszechnianą w ten sposób pornografią dziecięcą.