AI o represjach stosowanych wobec chińskich internautów
Od listopada 2002 roku do stycznia 2004 w Chinach aresztowano i skazano 54 internautów, czyli o 60 proc. więcej niż rok wcześniej – pisze Amnesty International (AI) w najnowszym raporcie poświęconym sieci w Chinach.
Poza 54 skazanymi od miesięcy w aresztach jest przetrzymywana bliżej nieustalona liczba użytkowników internetu; są oskarżani o szerzenie nieprawdziwych informacji w sprawie epidemii SARS i celowe wywoływanie paniki.
Wśród zatrzymanych są studenci, dysydenci, wyznawcy Falun Gong, pisarze, byli policjanci, biznesmeni, prawnicy, nauczyciele, robotnicy, inżynierowie. Zbierali podpisy pod petycjami, propagowali niedozwolone poglądy, przede wszystkim na temat demokracji, demaskowali kłamstwa propagandy w sprawie Falun Gong, ujawniali przypadki korupcji z udziałem członków władz, komunikowali się z emigracyjnymi ugrupowaniami politycznymi, apelowali o rewizję oceny wydarzeń na Tiananmen. Rutynowe oskarżenie brzmi „działalność wywrotowa” bądź „stwarzanie zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa”. Wyroki wynoszą rok do dwóch lat.
W Chinach jest już 80 mln użytkowników internetu, o 34 proc. więcej niż rok wcześniej. Jednocześnie nigdy i nigdzie w świecie internet nie był tak cenzurowany. Z chińską policją internetową współpracują zachodni dostawcy internetu, w tym Microsoft, Cisco, Sun Microsystems. W walce o chiński rynek i dostarczają zakładają filtry na strony wskazywane przez władze oraz technologie pozwalające lokalizować nieposłusznych w 111 tys. chińskich kafejkach internetowych.
Mimo nadzoru internet wymyka się spod kontroli, czego władze bardzo się obawiają. AI cytuje głośną sprawę studentki Liu Di o pseudonimie „Nieskalana Stalowa Mysz”. Przetrzymywano ją przez rok bez kontaktu z rodziną, bo wystąpiła na czacie z postulatem o uwolnienie innego zatrzymanego internauty Huang Di. Lin została zwolniona w listopadzie 2003 roku pod naciskiem 3 tys. internautów, którzy podpisali się pod apelem w jej obronie. Czterech sygnatariuszy apelu siedzi.
AI upomina się m.in. o Huang Di, komputerowca z Syczuanu skazanego na trzy lata za umieszczenie na swej stronie internetowej artykułów dysydentów w sprawie Tiananmen. Zwraca się też do zachodnich koncernów o „użycie swych kontaktów i wpływów u władz chińskich, by je nakłonić do położenia kresu ograniczeniom wolności informacji i opinii w internecie, i uwolnienia zatrzymanych internautów”. Koncerny są takimi apelami bombardowane i do tej pory nie zdarzyło się, by odpowiedziały.
Źródło: Gazeta.pl