Informacja o planach wejścia Gadu-Gadu na giełdę podekscytowała inwestorów. Niejeden z nich ciepło myśli o spółce, bo sam korzysta z jej komunikatora.
„To będzie prawdziwy hit!” – można przeczytać na jednym z forów internetowych poświęconych giełdzie. „Zamierzam pierwszy raz w swoim życiu wejść na parkiet” – pisze inny internauta.
Komunikator Gadu-Gadu to jedna z najlepiej rozpoznawalnych marek polskiego internetu. W swojej branży utrzymuje od lat najsilniejszą pozycję. Według najnowszych badań Megapanel PBI w czerwcu miał 5,6 mln użytkowników. Następny w rankingu światowy Skype (który w Polsce działa w partnerstwie marketingowym z portalem Onet.pl) miał ich 2,8 mln, trzeci komunikator Tlen (należący do portalu O2.pl) – niespełna milion.
Gadu-Gadu ma się pojawić na giełdzie jeszcze w tym roku – najprawdopodobniej na przełomie listopada i grudnia. Wcześniej musi się przekształcić w spółkę akcyjną (dziś to spółka z o.o.). – We wrześniu planujemy złożenie prospektu emisyjnego do Komisji Papierów Wartościowych i Giełd – powiedział nam Rafał Abratański, wiceprezes Internetowego Domu Maklerskiego, organizatora oferty publicznej akcji.
Entuzjazm analityków
Analitycy giełdowi nie mają wątpliwości, że oferta spotka się z ciepłym przyjęciem inwestorów. – Nie powinno jej przeszkodzić nawet ewentualne pogorszenie nastrojów na giełdzie – mówią jednym głosem.
– Przedsięwzięcie pod tytułem Gadu-Gadu to olbrzymi sukces. Wystarczy spojrzeć na liczbę użytkowników i ich strukturę wiekową, bardzo niską, oraz to, jak szybko ta usługa się rozpowszechniła. Wielu moich znajomych korzysta z usług tej firmy. To najtańszy sposób komunikowania się – mówi „Gazecie” Adam Ruciński, doradca inwestycyjny z kancelarii Ruciński i Wspólnicy. – Firma nie musi udowadniać, że potrafi wprowadzić na rynek rewolucyjny produkt czy usługę – dodaje.
Gadu-Gadu osiągnęło w zeszłym roku stosunkowo niewiele, bo 8,2 mln zł przychodów, z czego jednak wypracowało aż 3,2 mln zł zysku netto. Warszawska spółka czerpie przychody przede wszystkim z reklamy internetowej. W ubiegłym roku wydatki na reklamę online wyniosły w Polsce 140 mln zł (o 60 proc. więcej niż rok wcześniej). Prognozy na ten rok mówią już o 210 mln zł.
– Wyniki giełdowych spółek, chociażby Onetu czy Interii, pokazują, że rynek internetowy rośnie w tempie 50 proc. rocznie. Perspektywy dla tej branży są obiecujące – mówi analityk CA IB Securities Marcin Szortyka. Analityk tłumaczy, że firmie sprzyja rosnąca popularność internetu w Polsce. Na koniec 2005 r. szerokopasmowy dostęp do sieci miało już 1,6 mln Polaków (ok. 12 proc. wszystkich gospodarstw domowych). – Jednocześnie polski rynek reklamy internetowej to zaledwie 2-3 proc. rynku reklamy ogółem. Tymczasem w Wielkiej Brytanii – 8-9 proc. Dystans do nadrobienia jest więc ogromny – mówi Szortyka.
Z drugiej strony coraz bardziej zasadne staje się pytanie, jak duże Gadu-Gadu ma jeszcze pole do ekspansji. Liczba internautów w Polsce (obecnie według firmy badawczej SMG/KRC jest ich nieco ponad 11 mln) nie zwiększa się już tak szybko jak w poprzednich latach, a konkurencja wśród komunikatorów jest duża. – Gadu-Gadu to marka już bardzo dojrzała. Wcale nie jest pewne, czy firma utrzyma szybkie tempo wzrostu – mówi anonimowo menedżer jednego z portali.
Historia garażowa
Głównym właścicielem Gadu-Gadu jest fundusz inwestycyjny Warsaw Equity Holding. Ma 80 proc. udziałów, reszta pozostaje w rękach twórcy komunikatora – 34-letniego informatyka Łukasza Foltyna.
Gdy trzy lata temu „Gazeta” pisała reportaż o Gadu-Gadu, firma z powodzeniem mieściła się w dwóch pokoikach w starym biurowcu w Warszawie, a na drzwiach niedbale zwisała kartka z wypisaną flamastrem nazwą spółki. W środku spartańskie warunki: dwa biurka, komputer, szafa. – Jak widać sekretarki się nie dorobiłem – żartował Foltyn, wówczas jeszcze szef i jedyny pracownik spółki (dziś firma zatrudnia ponad 30 osób).
Protoplastą Gadu-Gadu był jego program SMS Express, który pozwalał na wysyłanie SMS-ów z internetu na telefony komórkowe. Foltyn postanowił z pomocą inwestora przekształcić go w komunikator na wzór znanego już na Zachodzie ICQ. Ofertę współpracy odrzucił wówczas m.in. portal Wirtualna Polska. Ostatecznie pieniądze wyłożył w 2000 r. fundusz Warsaw Equity Holding (WEH) – na początek ok. 700 tys. zł w zamian za 45 proc. udziałów w firmie. Potem WEH zwiększył inwestycję i udział w spółce – w sumie wydał 1 mln zł.
– Gdy tworzyłem Gadu-Gadu, wszyscy upajali się świetnymi perspektywami portali internetowych. Komunikator wydawał się mało godny uwagi. Ale żeby prowadzić portal, trzeba mnóstwo ludzi, którym należy płacić. Komunikator można było prowadzić niemal za darmo i mimo to zdobyć rzeszę użytkowników – mówił nam Foltyn.
Jeszcze długo zanim zapadła decyzja o wprowadzeniu Gadu-Gadu na giełdę, WEH wielokrotnie negocjował sprzedaż spółki inwestorowi branżowemu, którego szukał m.in. wśród głównych polskich portali. Według nieoficjalnych źródeł początkowo potencjalni kontrahenci dyskutowali o kwotach od 3,5 mln do około 10 mln zł. W miarę jak rosła popularność Gadu-Gadu, rósł też apetyt WEH. Według nieoficjalnych doniesień w 2004 r. bliska kupienia Gadu-Gadu za blisko 30 mln zł była krakowska Interia, ale zawarciu transakcji za tę cenę sprzeciwił się ponoć Janusz Filipiak, prezes ComArchu (jednego z głównych udziałowców portalu). – Inwestorzy finansowi bardziej niż inwestor strategiczny docenią perspektywy rozwoju. Na inwestora branżowego przyjdzie czas, dopiero jak rozwiniemy biznes – powiedziała nam wczoraj osoba związana ze spółką.
Wiadomo, że spółka wyemituje nowe akcje. Jak podała, za pieniądze z emisji chce m.in. rozwijać nowe usługi związane z komunikacją i inwestować w serwisy społecznościowe. Zapewne z okazji skorzystają także dotychczasowi akcjonariusze i sprzedadzą część swoich papierów. Szacowana wartość oferty wynosi 50-100 mln zł. – Trwają jeszcze analizy – mówi Rafał Abratański z IDM SA.
Autor: Zbigniew Domaszewicz, Andrzej Stec
Źródło: gazeta.pl