Skandal w Japonii. Z policyjnego komputera wyciekły do internetu szczegółowe informacje o informatorach policji, osobach podejrzanych o przestępstwa i ich ofiarach.
Zawinił nieostrożny 42-letni inspektor z wydziału kryminalnego. Na swoim komputerze wbrew zakazom przełożonych zainstalował program Winny, który służy do wymiany plików w internecie. Niestety, w komputerze miał wirusa, który z pomocą Winny rozesłał w świat tajne informacje z policyjnego systemu.
Policjant służy w półtoramilionowym regionie Ehime, na wyspie Szikoku, najmniejszej z czterech głównych japońskich wysp. Z jego powodu zagrożone jest teraz bezpieczeństwo wielu osób, które pomagają policji. Wśród upublicznionych materiałów są szczegółowe dane policyjnych informatorów oraz informacje zebrane w czasie śledztw, które kompromitują prywatne osoby.
Na różnych stronach internetowych pojawiły się personalia, adresy i numery telefonów komórkowych ofiar przestępstw, a także podejrzanych i innych osób prywatnych związanych ze sprawami prowadzonymi przez wydział kryminalny.
Dziennik „The Asahi Shimbun” napisał we wtorek, że w niepowołane ręce trafiły także pilnie strzeżone, robione z ukrycia zdjęcia podejrzanych oraz treść zeznań świadków np. w sprawach dotyczących niewyjaśnionych morderstw. Wirus skopiował z komputera funkcjonariusza nawet szczegółową instrukcję, jak działać w przypadku porwań.
Skandal jest tym poważniejszy, że wśród pokrzywdzonych są nieletni, a ich prywatność w Japonii chroni się szczególnie (nie wolno publikować nawet imion takich przestępców ani żadnych informacji, które mogą ułatwić ich identyfikację).
Policja przyznała się już do wycieku informacji, z których najstarsze dotyczyły spraw z 1984 r. Błyskawiczne śledztwo wykazało, że wirus – którego nazwy nie podano – skradł ponad 4,2 tys. plików.
Teraz policja poszukuje tych danych w internecie. Właścicieli serwerów, na których odnajdują się tajne informacje, funkcjonariusze proszą o ich usuwanie.
Źródło: Gazeta.pl