Przeglądanie kategorii

Aktualności

Grał do końca swoich dni

Jak donosi serwis The Inquirer, 37-letni Chińczyk zmarł na zawał serca, po tym jak spędził blisko trzy miesiące w kafejce internetowej, oddając się elektronicznej rozrywce. Mężczyzna imieniem Hsu Tai-yang przybył do RS Cyber Cafe w dniu 8 marca. Zgon nastąpił nad ranem 29 maja tego roku.

Podczas swojego trzymiesięcznego pobytu w kafejce, Tai-yang palił dużo papierosów, grał w różne gry oraz odżywiał się błyskawcznymi potrawami z torebek lub orzeszkami. Obsłudze wyjaśnił, że nie chce wracać do domu z powodu kłótni małżeńskiej.

W informacji przekazanej prasie nie podano żadnych szczegółów, dotyczących sanitarno-wentylacyjnego wyposażenia kafejki. Pozostaje więc zagadką, czy 37-letni Chińczyk miał do dyspozycji prysznic, czy też może obsługa oraz goście kafejki otrzymywali maski przeciwgazowe.

Źródło: The Inquirer

Polski e-commerce idzie w górę

Handlowa hossa nie ominie w tym roku sklepów i aukcji internetowych. Polscy internauci, jak czytamy w raporcie „E-commerce w Polsce 2006”, nie tylko częściej niż w roku ubiegłym dokonują zakupów on-line, ale i chętniej przeznaczają na ten cel większą ilość pieniędzy.

Jak wynika z badań Gemius, w sklepach i na aukcjach internetowych z roku na rok przybywa kupujących. Od 2005 r. liczba internautów, którzy dokonali kiedykolwiek zakupu w internecie, wzrosła o blisko jedna trzecią, z 41 proc. do 55 proc.

Warto podkreślić, że wśród polskich konsumentów aukcje internetowe są bardziej popularne niż sklepy – w tych pierwszych kupowało 77 proc. internautów, podczas gdy w tych drugich – 57 proc.

Co stanowi o przewadze aukcji? Ich użytkownicy na pierwszym miejscu wskazują niższe ceny (76 proc.), następnie duży wybór produktów (70 proc.) i możliwość kupowania o każdej porze (61 proc.). Jednak to w sklepach internetowych – na co wskazują wyniki badania zrealizowanego przez Gemius SA – polscy internauci zostawią więcej gotówki.

Kim jest typowy użytkownik sklepów i aukcji internetowych? Jak wynika z raportu „E-commerce w Polsce 2006”, na zakupy w sieci częściej decydują się mężczyźni, osoby w wieku 25-34 lata, z wykształceniem pomaturalnym, licencjackim lub wyższym i zarabiające powyżej 3000 pln netto miesięcznie.

Niezależnie od cech społeczno-demograficznych polscy konsumenci są raczej ostrożni – zarówno pod względem wyboru produktu, jak i dokonania płatności: aż 62 proc. klientów aukcji przyznaje, że zawsze bierze pod uwagę opinie innych użytkowników o sprzedającym, 58 proc. klientów sklepów internetowych przed dokonaniem zakupu porównuje oferty różnych sklepów i wybiera najkorzystniejszą, nieliczni internauci płacą za zakupy korzystając z serwisu płatności lub przez SMS.

-Prezentowany raport jest efektem realizacji drugiej fali badania poświęconego w całości opiniom i postawom polskich internautów odnośnie handlu elektronicznego w Polsce – podkreśla Artur Zawadzki, Wiceprezes Zarządu Gemius SA. -Złożone analizy porównawcze, na które położony został szczególny nacisk, nie tylko przedstawiają jak zmienił się stan polskiego e-commerce na przełomie roku, ale także pozwalają zaplanować przyszłe działania marketingowe w dłuższej perspektywie czasowej – dodaje.

Obecnie 2/3 internautów kupujących on-line wirtualny koszyk zapełnia przynajmniej kilka razy w roku. Według raportu, w nadchodzących miesiącach polski handel elektroniczny ma szanse na dalszy szybki rozwój. Aż 38 proc. internautów, którzy więcej niż jeden raz dokonali zakupu przez internet, zamierza w przyszłości kupować częściej niż dotychczas, zaś prawie połowa (46 proc.) – tak samo często. Rzadsze zakupy deklaruje jedynie 1 proc. badanych.

Mimo optymistycznych prognoz, przedsiębiorcy powinni jeszcze lepiej zadbać o jakość oferowanych usług i cenową konkurencyjność asortymentu. Niebagatelny wpływ na plany zakupowe internautów mają bowiem warunki oferowane przez polskie sklepy i aukcje internetowe.

Źródło: Gemius SA

Nielegalna podwyżka usług TP

Telekomunikacja Polska ograniczyła konkurencję wprowadzając podwyżkę cen połączeń międzynarodowych z numerami rozpoczynającymi się od 0 708 1 – uznał Prezes UOKiK i nałożył na operatora karę w wysokości ponad 12 mln złotych.

Postępowanie prowadzone na podstawie prawa polskiego oraz przepisów wspólnotowych zostało wszczęte na wniosek Netii. Spółka zarzuciła Telekomunikacji Polskiej nadużycie pozycji dominującej w związku z wprowadzoną od 1 października 2005 roku podwyżką opłat za połączenia międzystrefowe i międzynarodowe rozpoczynające się od numeru 0-708-1.

Za pomocą tego numeru dokonywane są połączenia międzymiastowe i międzynarodowe. W praktyce konsument korzystając z telefonu stacjonarnego, na przykład w sieci TP SA, wybiera numer rozpoczynający się od 0-708-1, a następnie – po usłyszeniu sygnału – właściwy numer abonenta (np. w Niemczech czy Stanach Zjednoczonych). Abonent TP SA płaci rachunki według jej stawek, przy czym Telekomunikacja Polska rozlicza się na podstawie odrębnych umów z operatorami alternatywnymi (m.in. Netią, Telefonią Dialog), do których należą numery 0-708-1. Numeracji tego rodzaju nie posiada Telekomunikacja Polskia. Należy zaznaczyć, że nie ma żadnych ograniczeń natury prawnej, co do możliwości realizacji połączeń międzynarodowych za pomocą numerów 0-708-1.

Do dnia podwyżki cena połączenia była bardzo atrakcyjna i wynosiła 35 groszy brutto, czyli znacznie mniej niż najtańsza opłata za minutę połączenia międzynarodowego oferowanego przez TP SA (73 grosze brutto). Liczba połączeń realizowanych w ten sposób stale rosła (np. między sierpniem 2004 a sierpniem 2005 zanotowano wzrost o niemal 6 mln minut), a równolegle ze zwiększeniem zainteresowania usługami 0-708-1 zaobserwowano zmniejszenie udziału TP SA w połączeniach międzynarodowych.

1 października 2005 roku Telekomunikacja Polska podniosła ceny za połączenia 0-708-1 do 71 groszy brutto, przy czym – niemal jednocześnie – obniżyła opłaty za niektóre połączenia międzynarodowe oraz wprowadziła atrakcyjne pakiety darmowych minut w połączeniach zagranicznych.

Ponieważ istniało niebezpieczeństwo, że kwestionowane działanie TP SA doprowadzi do wyeliminowania niezależnych operatorów z rynku, Prezes Urzędu zobowiązał spółkę do wstrzymania podwyżki. Umożliwiał to przepis ustawy antymonopolowej, zgodnie z którym jeszcze przed zakończeniem postępowania możliwe jest wydanie decyzji tymczasowej nakazującej zaniechanie praktyki mogącej spowodować poważne i trudne do usunięcia zagrożenia konkurencji. 10 października 2005 roku została wydana decyzja tymczasowa nakazującą operatorowi natychmiastowe przywrócenie obowiązujących przed podwyżką cen, do czego Telekomunikacja Polska się zastosowała.

W decyzji kończącej postępowanie Prezes UOKiK uznał, że TP SA nadużyła swojej pozycji rynkowej, a negatywne skutki odczuli zarówno alternatywni operatorzy, jak i konsumenci. Podnosząc ceny Telekomunikacja Polska faktycznie wpłynęła na zmniejszenie zainteresowania usługami świadczonych przez alternatywnych operatorów (przykładowo, w sierpniu 2005 ruch generowany za pośrednictwem numerów 0-708-1 wynosil ok. 6,5 mln minut, natomiast w październiku zmniejszył się do 4,8 mln minut). Tym samym – w ocenie Urzędu – spółka ograniczyła konkurencję na rynku połączeń telefonicznych. W ocenie UOKiK, dopóki alternatywni przedsiębiorcy oferowali jedynie usługi typu „party line”, horoskopów, czy serwisów informacyjnych – TP SA nie czuła się zagrożona. Kiedy jednak w ich ofercie pojawiły się usługi konkurencyjne wobec Telekomunikacji Polskiej, spółka podniosła ich ceny, a jednocześnie obniżyła koszty świadczonych przez siebie połączeń międzynarodowych.

W ocenie UOKiK nie ma uzasadnienia dla 100-proc. podwyżki dokonanej przez TP SA. Wszystkie swoje decyzje spółka podjęła jedynie w celu ograniczenia konkurencji na rynku połączeń telekomunikacyjnych i wyeliminowania z rynku alternatywnych przedsiębiorców. Wykorzystała przy tym fakt, iż to ona kształtuje ceny, na jakich są dostępne usługi dla ponad 90 proc. polskich abonentów. Urząd uznał za zastanawiające, że podwyżka nastąpiła dopiero w momencie, gdy zniechęceni wysokimi cenami połączeń międzynarodowych konsumenci gwałtownie zainteresowali się usługami dokonywanymi za pośrednictwem numerów z zakresu 0-708-1.

Wymierzona Telekomunikacji Polskiej kara w wysokości 12 mln 187 tys. zł ma charakter represyjny oraz prewencyjny. W szczególności Urząd uznał, że jest to kolejne naruszenie prawa antymonopolowego przez operatora. Wysokość sankcji uwzględnia fakt, że odstąpienie od podwyżki nastąpiło jednak dopiero po wydaniu przez Urząd decyzji tymczasowej nakazującej wstrzymanie.

Decyzja wydana przez Urząd jest pierwszą, w której zastosowano przepisy Traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską, ponieważ – w ocenie Prezesa UOKiK – kwestionowana praktyka TP SA podjęta na obszarze Polski miała jednocześnie miejsce na znaczej części Wspólnego Rynku. Zgodnie z procedurą rozstrzygnięcie wydawane na podstawie prawa wspólnotowego muszą być konsultowane z Komisją Europejską, co także nastąpiło w przypadku tej decyzji.

Decyzja nie jest prawomocna spółka może się odwołać do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Źródło: UOkiK

Uwaga na konia trojańskiego Ojca Rydzyka

Według „Przeglądu”, w rozsyłanej do przypadkowych osób fałszywej reklamie Radia Maryja kryje się instalator konia trojańskiego. List ma zachęcić radiosłuchaczy do odwiedzenia nowej strony internetowej rozgłośni.

W kodzie HTML listu znajduje się link do strony www.radiomaryja.pl, który za pomocą sztuczek IFRAME prowadzi do adresu zarejestrowanego w Belgii (domena .be). Jak czytamy w „Przeglądzie”, belgijskie władze twierdzą, iż właścicielem domeny jest „Ziomek zPoziomek”, a jego fałszywy adres nie jest upubliczniony jedynie ze względów obyczajowych.

Po wejściu na belgijski adres, użytkownik przenoszony jest wpierw na amerykański serwer, a następnie na polski, który działa pod domeną ircgalaxy.pl. Adres należy do osoby prywatnej, a hostowany jest w Niemczech.

Uwaga zatem na Radio Maryja – przestrzega „Przegląd”.
Siedziba szatana w Radiu Maryja
Na adresie można zarobić miliony
Rydzyk najdroższy w sieci
Sto mln zł za domenę rydzyk.pl

Kill Bill

Bill Gates wrócił z wcześniejszej emerytury, by powstrzymać upadek Microsoftu.

Pogrzebię tego gnojka Erica Schmidta i całą jego pieprzoną firmę” – wrzeszczał w sierpniu 2005 r. Steve Ballmer, prezes Microsoftu.

„Pieprzona firma”, której Schmidt jest prezesem, to Google. Dla podkreślenia wagi swych słów Ballmer rzucił krzesłem o ścianę.

Przyczyną irytacji było odejście do Google’a Marka Lucovskiego, jednego z głównych twórców systemu Windows i szefa programistów firmy. I bez tego kryzys w Microsofcie jest widoczny gołym okiem.

O 57 mld USD spadła wartość koncernu od początku 2006 r. Od końca lat 90. programy Microsoftu tracą udział w rynku na rzecz konkurencji, która oferuje darmowe oprogramowanie (open source software): Linuksa, Firefoksa i Mozilli.

Do pracy u konkurencji – Google’a i Yahoo! – odeszło już ponad stu najważniejszych informatyków.
Pełny tekst w najnowszym 1226. numerze tygodnika „Wprost”. W sprzedaży od poniedziałku 5 czerwca.

Niebieski laser szuka prywatnego inwestora

25 milionów złotych potrzeba na seryjną produkcję polskiego hitu – niebieskiego lasera dużej mocy.

Państwo jest gotowe wesprzeć polskich naukowców, ale to nie wystarczy. Resztę pieniędzy muszą dać prywatni inwestorzy.

Niebieski laser, budowany przez zespół prof. Sylwestra Porowskiego, już dziesięć lat temu uznano za polski hit technologiczny. Pozwala on zapisać na płytach znacznie więcej danych, niż jest to możliwe obecnie.

Kryształ lasera powstał w Instytucie Wysokich Ciśnień Polskiej Akademii Nauk. Na rozwój tej technologii wydano już z budżetu państwa prawie 30 mln zł.

Pojawiły się jednak problemy. Naukowcom brakuje pieniędzy na szybkie rozwinięcie produkcji i zdobycie rynku. Trzeba na to co najmniej 25 mln zł.

Wstępnie ustalono już, że do biznesu włączy się rządowa Agencja Rozwoju Przemysłu, która ma 8 mln zł na finansowanie inwestycji w tzw. nowe technologie.

– Agencja jest bardzo zainteresowana projektem niebieskiego lasera. Od pewnego czasu trwają u nas prace nad oceną projektu. Najbliższe spotkanie ekspertów i zarządu agencji z przedstawicielami Instytutu Wysokich Ciśnień PAN zaplanowano na 9 czerwca – powiedziała Roma Sarzyńska, rzeczniczka agencji. Dodała, że ARP nie jest jedynym podmiotem, mającym brać udział w inwestycjach, ale nie chciała wypowiadać się na temat finansowej wartości projektu.

Przypomnijmy, że w połowie maja Rada Ministrów zakończyła wieloletni rządowy program rozwoju tzw. błękitnej optoelektroniki. Rząd zgodził się jednocześnie, aby zastosowanie wynalazku powierzyć prywatnym firmom, które uruchomią produkcję na skalę przemysłową.

Urządzenia wykorzystujące niebieski laser sprzedaje już spółka Top GaN, w której 45 procent udziałów ma Instytut Wysokich Ciśnień, 38 proc. firma deweloperska EuroCity 2, a 16 proc. naukowcy zaangażowani w konstruowanie lasera.

Wspomniana spółka ma licencję na produkcję urządzeń „błękitnej optoelektroniki”, która już znajduje odbiorców, głównie w ośrodkach badawczych i laboratoriach w USA, Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii i Austrii.

Polacy mają obecnie jedyną na świecie technologią produkcji, przy użyciu wysokich ciśnień, monokryształów azotku galu, które są najlepszych znanym materiałem do niebieskiego lasera. Warszawskie centrum nie zamierza konkurować w produkcji niewielkich laserów do zapisu i odtwarzania informacji.

Celem polskich naukowców jest budowanie urządzeń dużej mocy. Mogą one posłużyć np. do badań stanu środowiska, a także do budowy nowoczesnych urządzeń medycznych.

Źródło: Rzeczpospolita

(Nie)kodowany mundial w Cyfrowym Polsacie

Zbliżają się Mistrzostwa Świata w Niemczech, a Cyfrowy Polsat zabezpiecza się przed piratami. Jak poinformował Super Express, platforma Zygmunta Solorza na ten wyjątkowy dla kibiców czas postanowiła jeszcze sprawniej chronić się przed nielegalnym dostępem do oferty programowej.

Piłkarskie MŚ 2006 w Niemczech to niezła gratka dla piratów. Super Express podał, że z tego względu Cyfrowy Polsat uaktywnił dodatkowe zabezpieczenia w celu zabezpieczenia przed kradzieżą sygnału czy nielegalnym dostępem do jego oferty programowej. Poinformował o tym sam prezes Cyfrowego Polsatu – Dominik Libicki.

Piraci odgrażają się w sieci, że na czas MŚ2006 udostępnią w sieci oprogramowanie do emulacji i pirackiego odbioru tego jednego kanału – Polsat Sport Extra, gdzie będą wszystkie mecze World Cup 2006.

Według prawa, za takie nielegalne oglądanie kodowanego kanału telewizyjnego grozi kara pozbawienia wolności do 2 lat.

Źródło: Satkurier.pl

BLStream przenosi centralę Grupy do Polski

BLStream Oy, spółka holdingu Grupy BLStream i właściciel szczecińskiej firmy BLStream, sprzedał działający w Helsinkach dział konsultingu zarządzania wydrukami masowymi firmie Jab Oy i zadecydował o przeniesieniu centrum operacyjnego Grupy z Helsinek do Szczecina.

W Helsinkach pozostaje jedynie biuro handlowe Grupy BLStream.
„Decyzja ta formalizuje sytuację, z jaką mieliśmy do czynienia od dłuższego czasu i związana jest z realizacją naszej strategii rozwoju. Polski oddział, który już wcześniej był największy w Grupie, stał się centrum operacyjnym i kompetencyjnym Grupy BLStream. Jednocześnie sprzedaż większej części dochodowego skądinąd oddziału fińskiego, umożliwi nam koncentrację na podstawowej działalności oraz usprawnienie procesów administracyjnych w celu przygotowania firmy do zarządzania szybkim wzrostem w perspektywie długoterminowej” – mówi Mateusz Radziszewski, Prezes BLStream.

Firma BLStream powstała w 1999 roku. Dwa lata później osiągnęła próg rentowności i od tego czasu nieprzerwanie odnotowuje bardzo szybki wzrost przychodów i zysków.

Szacunkowe dane za pierwszy kwartał 2006 wskazują, że przychody Grupy podwoiły się w stosunku do pierwszego kwartału 2005. Wzrosła także do 90 osób liczba pracowników Grupy.

Wzrost sprzedaży związany był przede wszystkim z usługami w zakresie tworzenia oprogramowania mobilnego oraz integracji i budowy dedykowanych rozwiązań informatycznych.

Polski oddział BLStream, który stał się centralą Grupy, jest jednym z najszybciej rozwijających się dostawców wysoko wyspecjalizowanych i innowacyjnych rozwiązań IT w Polsce i oprogramowania mobilnego na smartfony.

O firmie

BLStream, z centralą w Szczecinie, jest światowej klasy dostawcą i integratorem innowacyjnych systemów informatycznych oraz producentem oprogramowania mobilnego dla sektora telekomunikacyjnego, finansowego i ubezpieczeniowego.

W trzech centrach rozwoju oprogramowania w Szczecinie, Wrocławiu i Warszawie firma zatrudnia ponad 80-osobowy, unikatowy na polskim rynku zespół konsultantów i programistów realizujących dedykowane rozwiązania oparte na platformach J2EE, .NET i Symbian w ramach nowatorskich projektów informatycznych dla klientów w Polsce, Europie i Stanach Zjednoczonych.

BLStream jest partnerem takich firm jak: BEA, Hewlett-Packard, Meridea Financial Services, Sybase oraz członkiem programu Nokia Forum Pro.

Źródło: informacja prasowa (Sigma PR)
http://blstream.com

Lenovo rezygnuje z Linuksa

Koncern Lenovo poinformował o planach całkowitej rezygnacji z instalacji systemu operacyjnego Linux w swoich produktach, na rzecz oprogramowania Microsoft.

Chiński producent zmienił w ten sposób dotychczasową politykę firmy IBM, od której odkupił większość rozwiązań oraz udziały w rynku komputerów.

Deklaracja jest wyrazem silnego poparcia dla giganta z Redmond, który dzięki temu może uzyskać silniejszą pozycję na chińskim rynku. Przedstawiciele Lenovo przyznają, że nowa polityka firmy oznacza nie tylko rezygnację z Linuksa w gotowych produktach, ale również brak takiej opcji dla klientów, indywidualnie konfigurujących swoje zestawy komputerowe.

Główni rywale chińskiego producenta, koncerny Hewlett-Packard oraz Dell nadal oferują swoje produkty zarówno z systemami Microsoftu jak i Linuksem.

Źródło: The Inquirer

Dochodzenie Ernst & Young zakończone

Jak podaje Wall Street Journal, firma doradcza Ernst & Young zakończyła wewnętrzne dochodzenie w sprawie lutowej kradzieży laptopa jednego ze swoich pracowników.

Z informacji przekazanych gazecie wynika, że dysk twardy tego notebooka zawierał 243 tys. nazwisk oraz numerów kart kredytowych klientów portalu turystycznego hotels.com.

Przedstawiciele koncernu przyznali, że musiało upłynąć kilka miesięcy zanim ustalono, co właściwie zawierał laptop, skradziony z bagażnika samochodu. W związku z tym podejrzewa się, że złodziej mógł doskonale znać wartość notebooka.

Firma Ernst & Young poinformowała już wszystkie osoby, których dane znalazły się na feralnym dysku twardym. Pozostaje tylko pytanie dlaczego tak ważne dane przechowywane były na komputerze przenośnym, który opuścił siedzibę przedsiębiorstwa.

Źródło: The Inquirer