Udostępnione niedawno raporty firm, działających w branży audytu antywirusowego, prowadzą do daleko idących rozbieżności. Wywołany przez nie spór o najbardziej popularnego robaczka wsród elektronicznych zarazków przypomina walkę o fanów pomiędzy Britney Spears a Christiną Aguilera.
Firma Shopos opublikowała zestawienie najczęściej pojawiających się w sieciach wirusów na podstawie danych zbieranych od klientów, którzy poprzez helpdesk zgłaszali wystąpienia infekcji. Według przedstawionych informacji nieco ponad 27% zdarzeń było związanych z Nimdą, a zaraz potem, na drugiej pozycji, uplasował się Sircam z aktywnością na poziomie 20% zgłoszeń. Konkurencyjne MessageLabs w swoim opracowaniu podaje, że zdecydowanie najbardziej rozpowszechnionym szkodnikiem stał się Sircam (wyprzedzając BadTrans i Magistr), natomiast Nimda nie znalazła się nawet w pierwszej dziesiątce. Firma ta z dumą donosi, że konieczne do analizy informacje zostały zebrane nie na podstawie dobrowolnych zgłoszeń użytkowników do helpdesku, jak w przypadku Shopos, lecz poprzez automatyczne filtrowanie antywirusowe poczty działające u klientów firmy.
Znacznymi różnicami we wnioskach, płynących w obu raportów, zainteresował się Wired.com, co potwierdza tylko, jak szczególnie chwytliwym tematem w ostatnim czasie stała się aktywność wirusowa. Co ciekawsze, tak histerycznie komentowany przez media ogólnoinformacyjne CodeRed nie znalazł się w czołówce żadnej z wymienionych publikacji.