Amerykańskie stowarzyszenie RIAA chce mieć prawo do zdalnego sprawdzania zawartości dysków twardych komputerów podłączonych do Internetu oraz, w razie potrzeby, usuwania znalezionych tam pirackich materiałów audiowizualnych.
Amerykańska organizacja RIAA (Recording Industry Association of America – Amerykańskie Stowarzyszenie Przemysłu Nagraniowego) chce mieć prawo do zdalnego sprawdzania zawartości dysków twardych komputerów podłączonych do Internetu oraz, w razie potrzeby, usuwania znalezionych tam pirackich materiałów audiowizualnych. Jego przedstawiciele starali się, by zalegalizowaniem takiego rozwiązania zajął się amerykański Kongres. Na razie ich starania spaliły na panewce.
Walka z terrorem a sprawa MP3
Zapis, dający RIAA takie prawo, miał być elementem większego aktu prawnego, który Kongres zatwierdził w ubiegłym tygodniu. Wiadomość taką podał amerykański magazyn internetowy Wired. Z informacji uzyskanych przez jego dziennikarzy wynika, iż pomysłodawcy takiego rozwiązania chcieli, by w ustawie znalazło się sformułowanie, iż RIAA nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne straty (np. skasowanie ważnych danych), które zostałyby spowodowane w czasie „kontrolowania” komputerów.
Zdaniem dziennikarzy Wired, przedstawicielom RIAA zależało na jak najszybszym przyjęciu takiej regulacji przede wszystkim z uwagi na artykuł 815 zaakceptowanej przez Kongres w ubiegłym tygodniu ustawy, mającej ułatwić walkę z terroryzmem. Artykuł ów, zatytułowany „Zapobieganie cyberterroryzmowi”, zakłada, że osoba, która włamie się do komputera i spowoduje straty, których łączna (w przypadku kilku włamań) wartość zostanie oszacowana na więcej niż 5 tys. USD, będzie traktowana jako przestępca. Karą, która groziłaby za takie przestępstwo, może być nawet dożywotnie pozbawienie wolności.
Gdyby więc projekt ustawy o „Zapobieganiu cyberterroryzmowi” został zaakceptowany przez amerykański Kongres, wysiłki podejmowane przez RIAA na rzecz walki z piractwem stałyby się nagle nielegalne. Przedstawiciele stowarzyszenia od niedawna przyjęli bowiem nową taktykę walki z piratami. Polega ona na włamywaniu się i unieruchamianiu serwerów WWW i FTP, na których są umieszczane nielegalne materiały. „Jeśli wiemy, że jakiś serwer służy wyłącznie do dystrybuowania pirackich materiałów, mamy prawo podjąć zdecydowane działania, czyli uniemożliwić jego operatorowi rozpowszechniania nielegalnych materiałów” – tłumaczą przedstawiciele stowarzyszenia. Według RIAA, straty ponoszone przez administratorów takich serwerów nie są poważne – jednak niewykluczone że gdyby pozew przeciw stowarzyszeniu został złożony przez właścicieli kilku lub kilkunastu unieruchomionych pirackich serwerów, wtedy kwota ta przekroczyłaby 5 tys. USD. To sprawiłoby, że – w myśl amerykańskiego prawa – RIAA zostałaby uznana za organizację „cyberterrorystyczną”.
Internauci pod kontrolą
Stowarzyszenie ma jednak nowy pomysł na walkę z piractwem internetowym. Przedstawiciele RIAA zamierzają monitorować najpopularniejsze serwisy peer-to-peer, takie jak KaZaA czy WinMX, i identyfikować ich najaktywniejszych użytkowników (wg przedstawicieli stowarzyszenia – piratów). Później zaś zamierzają zwracać się do firm, za pośrednictwem których ci użytkownicy korzystają z Internetu, z prośbą o „odcięcie” ich od sieci. Pomysł ten wydaje się absurdalny (przede wszystkim z uwagi na liczbę internautów korzystających z takich serwisów – wg ostatnich raportów jest ich blisko 7 mln). Niewykluczone jednak że w USA okaże się całkiem skuteczny. Członkami RIAA są bowiem przede wszystkim duże, wpływowe koncerny (m.in. AOL Time Warner), które bez problemu mogą wymóc ustępstwa na większości amerykańskich dostawców Internetu.
Źródło: Daniel Cieślak