Google: cicha cenzura?
Raport Berkman Center – internetowego projektu badawczego Uniwersytetu Harvarda – rozpętał dyskusję na temat cenzury w Internecie.
Prof. prawa Jonathan Zittrain wraz ze studentem Benem Edelmananem przetestowali 2,5 mld stron znajdujących się w bazie Google – największej światowej wyszukiwarki internetowej. Porównywali wyniki przeszukiwania Interrnetu podawane przez oryginalny serwis Google.com z efektem pracy zlokalizowanych wersji serwisu. Okazało się, że w wersjach francuskiej i niemieckiej, Google nie indeksuje 113 stron podawanych przez oryginalny serwis.
Jak się okazuje, z bazy usunięto strony o treściach nazistowskich, rasistowskich i antysemickich. „Zniknęła” także witryna Jesus-is-lord.com – fundamentalistyczna strona piętnująca religie inne niż chrześcijaństwo, krytykująca też instytucję kościoła. W odpowiedzi na raport Berkman Center rzecznik prasowy Google oświadczył, że usunięte zostały linki do stron które mogą zostać uznane za niezgodne z prawem danego kraju. Francja i Niemcy mają najbardziej rygorystyczne przepisy dotyczące propagowania treści rasistowskich i antysemickich.
Autorzy raportu stawiają jednak pytanie: czy Google – główny serwis wyszukiwawczy dla większości internautów na świecie – ma prawo do cenzury? Czy na stronie Google nie powinna pojawić się chociaż informacja o istnieniu usuniętych stron (z powodem ich wykluczenia z katalogu linków) lub choćby notatka o fakcie filtrowania wyników wyszukiwania? Dodatkowe kontrowersje budzi fakt, że wśród usuniętych z indeksu Google znalazły się witryny, które nie łamią żadnych przepisów.