Inwigilacja polskiej sieci zaskarżona
Przepisy nakazujące operatorom instalowanie kosztownych urządzeń do podsłuchu rozmów telefonicznych i podglądu np. e-maili są sprzeczne z konstytucją – uważa Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych. Zaskarżyła je do Trybunału Konstytucyjnego.
PKPP zaskarżyła w środę niektóre przepisy Prawa telekomunikacyjnego i rozporządzenia ministra infrastruktury do tej ustawy (art. 40.) z 24 stycznia „w sprawie wykonywania przez operatorów zadań na rzecz obronności, bezpieczeństwa państwa oraz bezpieczeństwa i porządku publicznego”.
– Nakładają one na operatorów obowiązki, których wykonanie naruszy konstytucyjną zasadę tajemnicy korespondencji, wolności gospodarczej oraz demokratycznego państwa prawnego – mówił konferencji prasowej prof. Hubert Izdebski, reprezentujący Izbę.
Jego zdaniem rozporządzenie wykracza poza delegację ustawową i zawiera masę błędów. – Przytaczając je można nauczać studentów, jak nie formułować przepisów – powiedział prof. Izdebski. – Sprawa jest delikatna, bo chodzi o prawa obywatelskie, a Ministerstwo Infrastruktury nie zachowało należytej staranności.
– Rozporządzenie z 24 stycznia to kolejny „sukces” Ministerstwa Infrastruktury po winietach – dodał wiceprezydent PKPP Wojciech Błaszczyk.
Wielki Brat na łączach
Zaskarżone rozporządzenie nakazuje wszystkim operatorom – od telefonicznego giganta po małego osiedlowego dostawcę internetu – zainstalowanie sprzętu do nagrywania, archiwizowania oraz podsłuchiwania i przeglądania „na żywo” wszelkich treści i danych, w tym e-maili, w swojej sieci. I to wszystko na koszt operatorów. Zgodnym chórem krytykują oni rozporządzenie, którego pierwsza wersja została opracowana już w 2001 r. Niemal niezauważone weszło w życie w lutym tego roku z kuriozalnie krótkim vacatio legis (14 dni od publikacji rozporządzenia) i tylko 18-miesięcznym okresem odroczenia, o który mogli się starać operatorzy.
Już w marcu pojawiły się zastrzeżenia prawników i ekspertów od telekomunikacji. Przedstawiciele PKPP przypomnieli w środę, że rozporządzenie obarcza operatora obowiązkiem zainstalowania urządzeń do deszyfrowania przepływających przez jego sieć rozmów i danych. – W przypadku magistrali światłowodowych samo wyłowienie odpowiednich danych do deszyfrowania jest bardzo trudne ze względów technicznych – przekonywał dyrektor Wojciech Hałka z Netii.
Wtórował mu dyrektor Piotr Kuriata z firmy NOM. Jego zdaniem trudno sobie wyobrazić konieczność „archiwizowania treści” przesyłanych w sieci, zważywszy na dziesiątki milionów połączeń telefonicznych, czy e-maili dziennie w Polsce. Wymaga to budowy ogromnych baz danych.
Zgodnie z rozporządzeniem każdy operator musi mieć przeszkolonego pracownika z certyfikatem bezpieczeństwa dostępnego przez całą dobę. W przypadku małych operatorów to wymóg trudny do spełnienia.
Groźne nadużycia…
Operatorzy muszą też podciągnąć swoje łącza do „uprawnionych organów”. Organa uprawnione do prowadzenia takiej inwigilacji to Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencja Wywiadu, Żandarmeria Wojskowa, Straż Graniczna, policja i wywiad skarbowy. Na każdą taką inwigilację muszą one uzyskać zgodę prokuratora i sądu. Jeśli grozi utrata dowodów, to np. na rozpoczęcie podsłuchu wystarczy tylko zgoda prokuratora, a sąd musi podjąć decyzję w ciągu pięciu dni. Gdyby odmówił zgody, materiały z inwigilacji należy zniszczyć, chyba że organa poproszą sąd o pozwolenie na niezniszczenie, a ten się zgodzi.
Nowe przepisy mogą prowadzić do wielkich nadużyć. Rozporządzenie nie nakłada bowiem obowiązku automatycznego rejestrowania i archiwizowania czasu i tożsamości funkcjonariuszy organów, którzy wchodzą do systemu. Nie zostawiają śladów, mogą więc podsłuchiwać nielegalnie. I pozostać bezkarni. – Wszystko to prowadzi to do niekontrolowanego przez sądy i prokuraturę podsłuchu, a to jest naruszenie tajemnicy korespondencji i praw obywatelskich – przekonuje prof. Hubert Izdebski.
Mało tego. Uprawnione do inwigilacji instytucje nie są – według PKPP – precyzyjnie wskazane. Nie jest jasne, czy prowadzić podsłuchy mogą np. celnicy.
… I wielkie wydatki
Największe koszty przystosowania sieci poniesie TP SA, która ma ponad tysiąc central. Przedstawiciele firmy szacowali dotąd koszty dostosowania się do nowych zapisów na około 100 mln zł. – Nasi dostawcy sprzętu telekomunikacyjnego oszacowali, że tylko przygotowanie się do kontroli rozmów w skali wymaganej rozporządzeniem to wydatek rzędu 40 mln euro. Do tego należałoby dodać jeszcze wyższy wydatek odnośnie transmisji danych i osłony łączy pod względem kryptograficznym – powiedziała w środę rzecznik TP SA Barbara Górska.
Konkurencyjna Netia ma 30-krotnie mniej abonentów (około 340 tys.) i jej wydatki będą znacznie mniejsze. – Obliczyliśmy nasze koszty na co najmniej 3 mln dolarów – mówi dyr. Wojciech Hałka z Netii.
Spora część operatorów, głównie małych, nie zdaje sobie sprawy, że rozporządzenie ich dotyczy i oni też muszą zainstalować kosztowne urządzenia do inwigilacji.
Jak to zrobić
Przedstawiciele PKPP wskazują, że ustalenie kosztu inwestycji jest bardzo trudne, bo nie ma wytycznych, jak przygotować sieć do inwigilacji. Wciąż brakuje rozporządzenia do art. 88 ustawy Prawo telekomunikacyjne, które określałoby szczegółowe warunki techniczne. Chodzi m.in. o standardy i specyfikacje, które muszą spełnić urządzenia, jaką mają mieć pojemność i interfejsy.
Ministerstwo Infrastruktury uważa narzekania operatorów za znacznie przesadzone, a ich interpretację przepisów „zbyt szeroką”. Wiceminister Krzysztof Heller twierdził w marcu, że np. małe firmy wcale nie muszą mieć na własność urządzeń do inwigilacji i mogą je wypożyczać od dużych operatorów, np. TP SA. Na spotkaniu z operatorami obiecał, że oficjalna interpretacja kontrowersyjnego rozporządzenia szybko ukaże się na stronach internetowych resortu. Minęły ponad trzy miesiące i nie ukazała się. – I tak nie miałoby to znaczenia, bo taka interpretacja nie może być uzupełnieniem aktu prawnego – mówi prof. Izdebski.
Trybunał Konstytucyjny może uchylić zaskarżone przez PKPP przepisy. – Można rzec, że działania PKPP są skuteczne. Z 12 skarg do Trybunału, trzy sprawy wygraliśmy, 8 spraw jest w toku, a jedna została umorzona – powiedział Igor Ostrowski, partner w kancelarii White&Case.
– Jeszcze raz wydamy, prawdopodobnie we wrześniu lub październiku, kwestionowane przez operatorów rozporządzenie do art. 40 ustawy Prawo telekomunikacyjne. I tak musimy to zrobić, bo ustawa została właśnie znowelizowana – powiedział nam min. Krzysztof Heller.
Zapowiedział, że „zastrzeżenia operatorów będą brane pod uwagę”.
Źródło: Gazeta Wyborcza