Ministrowie UE przyjęli dyrektywę o patentach
Unijna Rada Ministrów oficjalnie zatwierdziła w poniedziałek projekt kontrowersyjnej dyrektywy finansowej. Polska złożyła pisemne zastrzeżenie, ale w niczym to nie zmieniło sytuacji. Teraz dyrektywę, której boi się wielu polskich informatyków, może zablokować chyba już tylko Parlament Europejski.
Polska przez wiele miesięcy blokowała kontrowersyjny projekt dyrektywy patentowej, ale w poniedziałek przewodzący pracom UE Luksemburczycy doprowadzili w końcu do jego przegłosowania. Prowadzący obrady minister Jeannot Krecke nie dopuścił do merytorycznej dyskusji, której chciały Dania, Polska i Portugalia nad dyrektywą o patentowaniu wynalazków przy użyciu komputera. Ta trójka nie zdecydowała się jednak otwarcie zagłosować przeciw dyrektywie (ograniczono się jedynie do pisemnych zastrzeżeń), bo wcześniej też nie głosowały przeciw (wyraźne „nie” powiedziała wtedy tylko Hiszpania).
Patenty dla bogatych
Dyrektywy obawiają się przede wszystkim małe i średnie firmy oraz niezależni informatycy – dopuszcza ona bowiem według nich patentowanie algorytmów, czyli schematów działania programów komputerowych. Zastrzeganie patentów jest kosztowne i stać na nie tylko duże firmy. A opatentowanie np. kliknięcia myszką przez któryś z wielkich koncernów może sprawić, że aby wykorzystać w jakimś programie tę prostą czyność inne firmy będą musiały kupować licencje od właściciela patentu (i wcale nie jest to przesada – w USA, gdzie patentowanie algorytmów jest dopuszczalne, internetowy sklep Amazon.com zastrzegł sobie prawa do dokonywania e-zakupów za pomocą jednego kliknięcia myszką).
Rozczarowania decyzją Rady nie kryją przedstawiciele organizacji sprzeciwiających się patentom. – To niedobry dzień dla europejskich małych i średnich spółek informatycznych. Bo w normalnych warunkach, wspólne stanowisko Rady staje się prawem. Na szczęście to nie są normalne okoliczności, i tę dyrektywę można jeszcze zablokować – powiedział „Gazecie” Florian Müller, organizator kampanii „Nie patentom software’owym” (zaangażowały się m.in. takie firmy jak Red Hat – znany dystrybutor systemu Linux, MySQL, GMX). Müller podkreśla, że jego organizacja (podobnie jak inne) nie sprzeciwia się samemu pomysłowi uporządkowania unijnego systemu patentowego. Chcą jedynie gwarancji, że nie można patentować algorytmów informatycznych.
Całego zamieszania nie byłoby, gdyby wcześniej Komisja Europejska spełniła prośbę Parlamentu Europejskiego sprzed kilku tygodni i cofnęła dyrektywę do pierwszego czytania. Jednak szef Komisji Jose Manuel Barroso nie posłuchał próśb eurdeputowanych i dyrektywy nie cofnął, dając Radzie Ministrów UE możliwość ostatecznego potwierdzenia jej stanowiska. Przedstawiciele Komisji Europejskiej niechętnie wyjaśniają, dlaczego. – Decyzję podjął przewodniczący Barroso – ucina Danuta Hübner, polska komisarz ds. polityki regionalnej.
Jeśli tylko Parlament coś zmieni…
Polski rząd zapewnia jednak, że walka o patenty wcale się nie kończy. Teraz projekt trafia do drugiego czytania – najpierw w Parlamencie Europejskim, a potem, ewentualnie, w Radzie Ministrów UE.
– Jeżeli Parlament zgłosi do dyrektywy poprawki, to znów dojdzie do dyskusji na forum Rady Ministrów UE. I wówczas będziemy mogli coś zrobić – wyjaśnia „Gazecie” wiceminister nauki Włodzimierz Marciński. Jeżeli jednak PE nie zgłosi poprawek, to wówczas dyrektywa staje się prawem. A trudno przewidzieć co postanowią eurodeputowani. Żeby zgłosić poprawki do dyrektywy, w PE musi pojawić się większość 367 deputowanych (na 732). Na rozpatrzenie tekstu mają cztery miesiące.
I przez ten czas lobbyści takich koncernów jak Nokia, Siemens, Alcatel i Microsoft nie będą próżnowali. Trzeba pamiętać, że lobbying w Brukseli to potężna machina, roczne dochody ponad 2,5 tys. związanych z nim firm szacuje się na 90 mln euro.
– Chyba lepiej tę dyrektywę w ogóle odrzucić, niż przyjmować ją w obecnym kształcie – uważa wiceminister Marciński. To jednak oznaczałoby, że europejskie prawo patentowe zostanie uporządkowane najwcześniej za 2-3 lata.
…zgłosimy mnóstwo poprawek i zablokujemy?
Jeżeli Parlament zdoła wprowadzić poprawki, to wówczas II czytanie dyrektywy odbędzie się także w Radzie UE, gdzie każde państwo ma prawo zgłosić dowolne poprawki. Już wczoraj zapowiedziały to Polska, Dania, Cypr, Łotwa, Węgry i Holandia. To wystarczy, by dyrektywę zablokować. Najdłuższa jest nasza lista zastrzeżeń. Według ministra nauki Michała Kleibera chcemy:
wyjaśnić sprzeczne zapisy w art. 4 i 5, które w rzeczywistości dopuszczają możliwość patentowania programów komputerowych, choć teoretycznie nie było to celem dyrektywy; zabronić z całą pewnością patentowania programu komputerowego w oderwaniu od przedmiotu, którego dotyczy (np. programu działania pralki), wprowadzić do dyrektywy przykłady tego, co można i czego nie wolno byłoby patentować; skłonić Komisję Europejską, by dołączyła szacunki skutków finansowych wprowadzenia dyrektywy.
Jeśliby jednak uwzględnić wszystkie polskie wnioski to niemal na pewno nie dojdzie w ogóle do przyjęcia dyrektywy. – Kontrowersje są bardzo poważne. Nie wiem czy uda się uzgodnić stanowisko między Parlamentem, Komisją i Radą UE w przewidywanym terminie, czyli do wiosny 2006 r. – mówił minister Kleiber. Komisarz ds. jednolitego rynku Charlie McCreevy ma tego pełną świadomość, dlatego zapowiedział, że Bruksela szukać będzie kompromisu.
Źródło informacji: Gazeta Wyborcza