Szczyt poświęcony Internetowi bez spektakularnych efektów
Bez spektakularnych efektów zakończył się w piątek w Genewie trzydniowy Światowy Szczyt nt. Społeczeństwa Informatycznego, zorganizowany pod egidą ONZ.
Owoce spotkania, które zgromadziło 12 tysięcy przedstawicieli rządów, organizacji pozarządowych i biznesu, to ambitny „plan działania”, milion euro zadeklarowanych na wyrównywanie rozwoju w dziedzinie Internetu na świecie oraz „setki tysięcy dolarów”, które Microsoft zamierza przeznaczyć na dostęp do Internetu i szkolenie komputerowe w obozach uchodźców w Rosji i Afryce.
Plan działania zakłada m.in., że do 2015 roku wszystkie miejscowości świata mają mieć dostęp do Internetu i telefonii komórkowej. Pierpaolo Saporito z UNESCO powiedział w piątek AFP, że uważa ten cel za całkiem realny. „Koszt połączenia z siecią musi być dostępny dla biednych krajów” – przyznał. „Ale mamy na przykład satelity, które nie są w 100 proc. wykorzystywane”.
Genewskie spotkanie nie przyniosło przełomowych decyzji w sprawie „informatycznej przepaści” dzielącej świat. Podjęcie konkretnych działań przełożono na drugą część szczytu, zaplanowaną na 2005 rok w Tunisie.
Kwestią, która wzbudziła w Genewie najwięcej emocji, był Fundusz Solidarności Cyfrowej, który ma pomóc najuboższym krajom w wydźwignięciu się z informatyczno-komunikacyjnej zapaści. O jego założenie apelowały kraje afrykańskie. Kraje Zachodu były mniej entuzjastyczne, podkreślając, że najpierw można zadbać o lepsze wydawanie pieniędzy, które już teraz są przeznaczone na podobne cele.
Ostatecznie postanowiono, że fundusz powstanie, i kraje, które chcą, mogą się do niego przyłączyć już teraz. Władze Genewy, która zaoferowała się gościć siedzibę funduszu, zgłosiły 330 tys. euro, władze francuskiego Lyonu – 300 tys. euro, a obecny na konferencji prezydent Senegalu – 420 tys. euro. Inne kraje mają czas do końca 2004 roku, aby pójść ich śladem.
Szczyt, otwarty przez sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana, zgromadził 176 delegacji rządowych. Na czele czterdziestu z nich stali szefowie państw i rządów, głównie z krajów Azji i Afryki. Wielu zachodnich przywódców w ostatniej chwili zrezygnowało z przybycia.
Nierozwiązane pozostały sprawy budzące najwięcej sporów: kontrola nad Internetem, a także zakusy niektórych państw do cenzurowania przekazanych nim treści. Obecnie kontrola techniczna (np. regulowanie adresów domen) jest sprawowana przez amerykańską firmę Internet Corporation for Assigned Names and Numbers (ICANN). Ma ona w tej sprawie umowę z rządem USA.
Tymczasem niektóre kraje, jak Chiny, RPA, Indie czy Brazylia, chcą zastąpić ICANN nowo powołaną instytucją międzynarodową, być może w ramach ONZ. Ich zdaniem ICANN przyczynia się do utrzymania amerykańskiej dominacji w sieci. Sprawą zarządzania Internetem zajmie się grupa robocza powołana przez Annana. Ma na to czas do 2005 roku.
Źródło: PAP