Teleoszuści
Właściciele telefonów stacjonarnych drżą, bo w błyskawicznym tempie rozchodzą się po Polsce wieści o nowych sposobach działania złodziei impulsów. Czego tak naprawdę jednak musimy się bać, a co jest tylko plotką?
Największą „karierę” robi obecnie opowieść o kurierach, którzy pukają do drzwi dźwigając tajemniczą paczkę. Mówią, że to niby do nas i trzeba za nią zapłacić 500 złotych. Kiedy tłumaczymy, że to jakaś pomyłka kurier prosi o możliwość skorzystania z telefonu. Mówi, że chce zadzwonić do swojej firmy by wyjaśnić sprawę.
Kurier wykręca numer jakiejś bardzo drogiej infolinii i przez minutę nabija nam wysoki rachunek. Jako właściciel, albo współwłaściciel takiej drogiej linii ma później z tego finansowe korzyści. Taka uprzejmość wobec kuriera może kosztować nawet tysiąc złotych. Wszystko przez wielokrotne przekierowanie rozmów przez różne egzotyczne kraje. Telekomunikacja Polska potwierdza, że takie zogrożenie jest realne.
– Za przekierowanie połączenia z numeru, na który się dzwoni, na inny numer, płaci właściciel tego numeru – wyjaśnia Barbara Górska, rzecznik TP S.A.
W najlepszym przypadku osoba podająca się za kuriera nabije nam rachunek na kilkadziesiąt złotych. Znacznie bardziej kosztowne może się okazać przekierowanie rozmów z naszego telefonu na bardzo drogą linię. Jednym słowem: jeśli „kurier” namiesza w naszym telefonie może okazać się, że babcia do naszego domu się nie dodzwoni, za to połączy się z jakimś egzotycznym krajem (za np. 9 złotych za minutę).
Źródło: Głos Szczeciński