To dopiero spam…
Aviel Rubin z Uniwersytetu Johna Hopkinsa oraz Simon Byers i David Kormann z AT&T Labs w artykule „Obrona przed atakami internetowymi na świat fizyczny” opisali sposób, który pozwala zasypać Internautów niechcianą pocztą – i to bynajmniej nie elektroniczną.
Amerykańscy specjaliści pokazali, że używając wyszukiwarki internetowej i prostego skryptu do wypełniania formularzy adresowych, jedna osoba może sprawić, że do jej ofiary trafią setki tysięcy bezpłatnych katalogów zamówionych przez Internet. Wystarczy znać adres fizyczny by zasypać kogoś niechcianymi papierami, przy okazji paraliżując pracę lokalnego urzędu pocztowego. Problem, który badali Amerykanie, nie jest bynajmniej wyssany z palca – ofiarą takiego właśnie ataku „poczty ślimaczej” był Alan Ralsky, słynny spamer, którego adres fizyczny został opublikowany w Internecie. Tydzień później do Ralsky’ego zaczęły przychodzić przesyłki – w tempie kilku tysięcy dziennie…
Konkluzja, do jakiej dochodzą Rubin, Byers i Kormann nie jest zbyt optymistyczna – ochrona przed takimi atakami jest niezwykle trudna, a ich autor – jeśli korzysta z anonimowego połączenia internetowego – jest praktycznie nieuchwytny. Jednym z sugerowanych przez autorów opracowania rozwiązań jest zmiana formularzy w „wizualne puzzle” – takie układanie kolumn, by prosty program nie mógł sobie z nimi poradzić. Co jednak zrobić z osobami które chcą zamówić taki katalog dla siebie i nie chcą nieustannie wpisywać swoich danych?
Autorzy raportu nie mają złudzeń: w przyszłości, wraz z postępującą automatyzacją procesów w świecie fizycznym, problem ochrony przed pocztowymi spamerami będzie coraz poważniejszy.