Brytyjskie firmy padają ofiarami przestępstw online
Przestępcy coraz częściej szukają ofiar w internecie. Z roku na rok rosną straty firm, które padły ofiarami internetowych oszustw, i osób, którym ukradziono dane osobowe.
Okazuje się, że nie tylko wirusy zagrażają użytkownikom komputerów. Z badań przeprowadzanych niezależnie w USA i Wielkiej Brytanii wynika, że największe straty finansowe wywołują działania internetowych złodziei. W krajach tych powołano specjalne ekipy wyszkolonych policjantów, które zajmują się łapaniem cyberprzestępców. Nie wymusiła tego wcale rosnąca popularność internetu, ale wysokość strat powodowanych przez nieuczciwych internautów.
Badania dotyczące aktywności przestępców w brytyjskim internecie przeprowadził w lutym specjalny oddział National Hi-Tech Crime Unit. Uzyskano zatrważające wyniki. Z kilkuset przebadanych firm ponad 83 proc. przyznała, że padła ofiarą internetowych przestępstw. Większość z nich dotyczyła ataków wirusów, które przejmowały kontrolę nad komputerami użytkowników. Niemal 77 proc. ankietowanych firm padło ich ofiarą. Średnio każdą z brytyjskich firm atakowały 254 złośliwe programy rocznie. Pozostałe istotne rodzaje ataków to: Denial of Service (20 proc.), czyli próby przeciążania zapytaniami serwerów firm, co w efekcie uniemożliwia dostęp do firmowej strony WWW, oszustwa finansowe (17 proc.), włamania do systemów (11 proc.), wykorzystanie internetu w celach kryminalnych (17 proc.) i budowanie serwisów do złudzenia przypominających firmowe w celu oszukania internautów (15 proc.). Szczególnie zaskakuje wysoki udział przestępstw tego ostatniego typu. W Polsce przed kilkoma tygodniami mieliśmy aferę związaną z podrabianiem stron WWW banków – Citibanku i mBanku.
Nie liczba ataków, ale straty przez nie wywołane budzą jednak największe zaskoczenie. Ubiegłoroczne koszty czyszczenia zainfekowanych komputerów, zabezpieczania sieci i sprzętu i poszukiwania sprawców przestępstw respondenci oceniali na blisko 195 mln funtów. Choć najwięcej problemów w codziennym funkcjonowaniu firm sprawiały wirusy, najbardziej dotkliwe straty finansowe powodowały oszustwa internetowe. Usuwanie wirusów i efektów ich działań kosztowało brytyjskie firmy ok. 27,8 mln funtów. Straty spowodowane oszustwami sięgnęły gigantycznej kwoty 121 mln funtów (ponad 877 mln zł). Wynikały one głównie z dwóch gigantycznych oszustw internetowych, które spowodowały straty wartości 60 mln funtów.
Jak brytyjskie firmy radzą sobie z rosnącym problemem? Większość z nich przyznała, że preferują tworzenie własnych, niewielkich działów zajmujących się walką z cyberprzestępstwami niż zlecanie ochrony na zewnątrz. Tylko jedna trzecia ankietowanych przyznała, że nie ma takich działów.
O rosnącym zagrożeniu ze strony cyberprzestępców informowała kilka tygodni temu amerykańska firma VeriSign. Analitycy porównali dynamikę wzrostu liczby oszustw z tempem rozwoju handlu internetowego, chcąc w ten sposób pokazać, że pokusa na oszukiwanie internautów rośnie dużo szybciej niż obroty w internecie. Przychody z e-commerce w USA w ostatnim kwartale 2003 r. wyniosły 6,4 mld dol., czyli 59 proc. więcej niż rok wcześniej. W tym samym czasie liczba ataków hakerskich wzrosła o 176 proc. Z wyliczeń VeriSign wynika, że niemal 7 proc. zamówień złożonych w sieci nie zostało zrealizowanych. Portale internetowe stwierdziły, że zamówienia te są zbyt podejrzane i ich realizacja może wywołać straty. Firmy obawiały się, że złożono je, wykorzystując ukradzione numery kart kredytowych lub posługując się skradzionymi danymi osobowymi. VeriSign zalecił swoim klientom wprowadzenie systemów bezpieczeństwa, które pozwoliłyby na monitorowanie sieci przez 24 godziny na dobę.
Nie wiadomo, jak dane z USA i Wielkiej Brytanii przekładają się na sytuację na rynku polskim. Firmy niechętnie przyznają się do tego, że padły ofiarą internetowych oszustów. Jak pokazuje przypadek Citibanku, dopiero gdy dociekliwi dziennikarze wyciągną sprawę na światło dzienne lub oszukani użytkownicy zaalarmują prasę (jak w przypadku Allegro), na jaw wychodzi skala oszustw w polskim internecie.
Źródło: Gazeta.pl (Hubert Salik)